Jak złapać jachtostop?

Pewnego dnia postanowiłem odkryć Amerykę. Spakowałem plecak i śladem wielkich odkrywców wyruszyłem w autostopową podróż na drugi koniec świata. A co z oceanem? Z pomocą przyszedł jachtostop, który zawiódł mnie na przepiękne Karaiby. Ale jak to… JACHTOSTOP? TAK! Od setek lat ludzie zaciągają się na jachty by odkrywać nowe lądy i szukać przygód. Trwa to nieprzerwanie do dziś. Wystarczy wyruszyć do mariny, porozwieszać ogłoszenia i pytać o przejażdżkę na drugi koniec świata. Z pomocą mogą przyjść specjalnie przygotowane strony internetowe pomagające znaleźć jacht. Przy odrobinie szczęścia, w zamian za zmywanie naczyń, mycie jachtu czy trzymanie wacht, dostaniesz się za darmo gdziekolwiek zechcesz. Przy braku szczęścia zrzucisz się z resztą załogi na jedzenie, a cały świat będzie stał przed Tobą otworem. Delfiny śpiewające przy dźwięku gitar, czy latające ryby przelatujące nad głową, to tylko część niezwykłych doświadczeń jakie czekają Cię po opuszczeniu lądu. I co najważniejsze, nie trzeba mieć doświadczenia żeglarskiego, żeby misja się powiodła!

O jachtostopie dowiedziałem się od mojej przyjaciółki w liceum. Temat żeglarstwa był nam znany, gdyż działaliśmy w drużynie harcerzy wodnych, ale jachtostop był czymś magicznym, nieznanym. Nie myślałem, że kiedykolwiek spróbuję takiego patentu na podróżowanie. Wtedy to była zwykła ciekawostka wypowiedziana w koleżeńskiej rozmowie. Dziś jestem po przepłynięciu drogi z Europy na Karaiby i chciałbym się z Tobą podzielić moimi spostrzeżeniami.

Czym jest jachtostop?

Idea jachtostopu niewiele różni się od autostopu, z tą różnicą, że zamiast pojazdu kołowego mamy żaglówkę albo statek. Poszukiwania wymagają więcej zaangażowania i czasu, ze względu na specyfikę żeglarstwa. Co więcej, nie możemy siąść na siedzeniu i po dotarciu do celu wysiąść. Musimy brać udział w żeglarskim życiu poprzez pomaganie zarówno przed wypłynięciem, w trakcie a często nawet po przypłynięciu.

Dla kogo jest jachtostop?

Na początku muszę zaznaczyć, iż nie każdy polubi ten rodzaj transportu. Wyobraź sobie, że zamykasz się ze swoim przyjacielem na trzy tygodnie w salonie i odcinacie się od świata. Fajnie? To teraz wyobraź sobie, że zamiast przyjaciela będzie w tym pokoju osoba, która Cię irytuje. Fajnie? I to jest pierwsza rzecz, na którą MUSISZ być przygotowany, gdyż nie zawsze trafisz na fajnych ludzi, o czym dowiesz się gdy będzie już za późno.

Wielkości jachtów są różne. Może to być jacht wielkości małego pokoju, a może to być jacht wielkości luksusowego hotelu. Na jachcie możesz być tylko Ty i kapitan albo może być cała załoga wraz z gośćmi. Jeśli jesteś osobą, która ma problemy z akceptacją różnego rodzaju ludzi, ich dziwacznych wymysłów i wymagań oraz masz problem z akceptacją bardzo małej przestrzeni życiowej, to zamiast jachtostopowej przygody możesz przeżyć gehennę. Pamiętaj, że nie wysiądziesz na środku oceanu, bo coś Ci nie pasuje. (No dobra. Możesz wyskoczyć, ale to słaby pomysł.) Oczywiście jak to w życiu bywa większość żeglarzy oraz jachtostopowiczy to super ludzie, ale na wszystko trzeba być przygotowanym.

Z doświadczeniem czy bez?

Doświadczenie prawie zawsze działa na naszą korzyść. Piszę “prawie”, gdyż są pojedyncze jednostki, wolące zabrać ze sobą osobę, która żeglugę zna tylko z filmów typu “Piraci z Karaibów” i nauczyć ją żeglowania dokładnie w taki sposób w jaki chce kapitan – czyli niekoniecznie tak jak uczą na kursach. To nie jest mój wymysł – dwa razy mnie o to pytano.

Ale czy to znaczy, że osoby bez doświadczenia mają nikłe szanse? NIE. Wiele osób, jakie spotkałem na Gibraltarze czy Wyspach Kanaryjskich nigdy wcześniej nie była na żaglówce a mimo to przepłynęli Atlantyk lub bujali się po Morzu Śródziemnym. Niektórzy z nich nawet opłynęli świat dookoła (przykładowo Marek Kramarczyk). Jak to możliwe? Otóż kapitanowie nie zawsze szukają osoby doświadczonej. Czasem potrzebny im kucharz, osoba do zajmowania się dziećmi czy sprzątania. Możesz  też się przydać  będąc elektrykiem/elektronikiem czy mechanikiem – innymi słowy złotą rączką. Ten ostatni jest najbardziej ceniony w załodze. Dodatkowo w zamian za pracę wykonaną w marinie (czyli porcie dla jachtów) ktoś może Cię wziąć ze sobą na drugi koniec oceanu lub kupić Ci bilet w tym kierunku. Jaka to praca? Trzeba coś kupić, gdzieś zajechać, coś załatwić. Podobną sytuację miał “Gdzie jest inżynier? ¿dónde está el ingeniero?”, który leciał z wysp Kanaryjskich do Hiszpanii po przesyłkę. Z resztą czasem możesz nie mieć żadnej z wyżej wymienionych umiejętności a być po prostu równym gościem, którego polubi właściciel jachtu.

Czy jeśli nie masz doświadczenia to musisz się bać żeglarskich wyzwań?

Manewry “parkowania” są zazwyczaj wykonywane przez kapitana lub inną doświadczoną osobę a Twoja rola polega na rzuceniu liny bądź trzymaniu odbijacza. Cała reszta żeglugi przez ocean w wielu przypadkach ogranicza się do oglądania czy nie ma kursu kolizyjnego z inną jednostką (o ile jakąkolwiek zobaczysz) oraz czy nie płynie się na zderzenie z pływającym wrakiem innego statku lub pływającym kontenerem. Oczywiście pływając wśród wysp, ważne jest aby wypatrywać mielizn, skał i tym podobnych, na których może ugrząźć łódź lub w które może ona uderzyć. Zazwyczaj sprowadza się to do patrzenia na tablet z GPSem, ale wciąż wielu ludzi używa tylko papierowych map (z resztą one zawsze powinny być na jachcie). Ponadto, przepływając ocean, przerzuca się żagle raz na kilka dni lub nawet tygodni. Między innymi dlatego wielu kapitanów wychodzi z założenia, że nie musisz potrafić żeglować. Ważne tylko byś była/był ogarniętą osobą, która szybko załapie co i jak.

Jednym z wielu zmartwień kapitanów o jakie pytają jest choroba morska. Jeśli masz spędzać całe dnie na wymiotowaniu za burtę, to źle wróży dla kapitana, który potrzebuje pomocy na jachcie. Dla Ciebie też nie oznacza to przyjemności. Ale głowa do góry – jeśli nie miałaś/miałeś możliwości płynięcia na jachcie, to niektórzy kapitanowie proponują, aby się z nimi przepłynąć na kilka dni po okolicznych wodach w celu sprawdzenia jak Twój organizm reaguje na chorobę morską. W przypadku drogi na Karaiby często jest tak, że wypływa się z Gibraltaru na Wyspy Kanaryjskie (około 4-8 dni płynięcia), tam oczekuje się na dobrą pogodę i zbiera zapasy na przeprawę a później płynie się dalej. To jest świetna okazja dla kapitana by przekonać się jakimi jesteście ludźmi.

Zatem podkreślę jeszcze raz, że jeśli nie masz doświadczenia, to nie bój się spełniać marzeń i idź do mariny wykonując poniższe podpunkty. Zaręczam, że spotkasz tam multum ludzi podobnych Tobie.

…no chyba że pominiesz punkt o sezonach, to możesz nikogo nie spotkać. Nawet żeglarzy.

Za darmo czy za opłatą?

Kwestie finansowe można podzielić na cztery główne filozofie:

  • Płynięcie całkowicie za darmo w zamian za pomoc. 
  • Zrzutka na jedzenie, a czasem także na paliwo, opłaty portowe itd. 
  • Opłata za jedzenie, opłaty portowe a także za miejsce na jachcie – czyli coś co niewiele różni się od rejsu komercyjnego. Niestety Ci ostatni zazwyczaj na Was zarabiają. Co gorsza, zarabiają dostając jeszcze dodatkowo za to pieniądze, bo np. muszą przeprowadzić jacht a nie mają rąk do pomocy.
  • Płacą Wam za pomoc. Rzadkość, ale jeśli macie doświadczenie w pływaniu lub potraficie gotować to macie szanse.

W swojej niedużej karierze najczęściej spotykałem się z ludźmi, którzy chcieli zrzutki na jedzenie. Zwykle wynosiła między 10 a 30 euro na dzień. Po zrobionych zakupach reszta była dzielona przez załogę. Nie mniej wielu moich znajomych nie musiało za nic płacić. W tym i ja złapałem 3 jachty i nigdy płacić nie musiałem.

Jak łapać jachtostop?

Sezony

Pierwszą najważniejszą rzeczą jaką musisz wiedzieć jest istnienie sezonów żeglarskich. Są okresy, które sprzyjają pływaniu, a są takie, w których lepiej nie wypływać.

Co wpływa na deficyt śmiałków, chcących przepłynąć dany akwen poza sezonem?

Na ten temat można napisać całą książkę, ale mocno skracając ten temat muszę napisać o trzech czynnikach:

  1. Huragany – na przepływanie oceanu w okresie huraganowym decydują się w głównej mierze duże statki typu kontenerowce czy liniowce oraz duże jachty potrafiące uciec przed tak ogromnym zjawiskiem pogodowym (huragany nierzadko mają rozpiętość tysiąca kilometrów) lub po prostu go przetrwać. Warto również pamiętać, że huragany, cyklony i tajfuny to dokładnie to samo zjawisko, przy czym odnoszą się do różnych rejonów świata.
  2. Wiatry – te mogą działać na naszą korzyść lub niekorzyść. Przykładowo, najlepszym sezonem na pływanie przez Atlantyk jest okres między listopadem a marcem, gdyż w tym okresie wieją dobrze zbudowane pasaty i jest stabilna pogoda. Nie ma wtedy sztormowych niespodzianek, ani wielkich obszarów, na których nic nie wieje. Ten sam okres jest fatalnym okresem na płynięcie przez Biskaje, które nawiedzają w tym czasie silne sztormy i wysokie fale. 
    Dodatkowo warto pamiętać, iż najkrótsza droga nie zawsze jest drogą jaką wybierają żeglarze. Przykładowo, płynąc z Gibraltaru do RPA płynie się przez Brazylię. Wszystko za sprawą sprzyjających wiatrów i prądów morskich, które w ostatecznym rozrachunku sprawiają, że żegluga jest szybsza, przyjemniejsza i sprawniejsza.
  3. Lody – śmiałkowie jachtostopujący na bieguny nie mogą zapomnieć o zmarzlinie znajdującej się na biegunach.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na zawody typu ARC (Atlantic Rally for Cruisers), które zwykle rozpoczynają sezon żeglarski. Jachty biorące udział w takich marinach zazwyczaj mają załogę, a jeśli nie mają to każą sobie płacić niemałe pieniądze (gdyż opłata za uczestnika jest bardzo wysoka). Mi się udało płynąć za darmo (niestety z powodów technicznych zawróciliśmy a kapitan zdecydował, iż dalej nie płynie). O tym jak się toczyła cała akcja możecie przeczytać TUTAJ. To nie jedyny minus tych zawodów dla jachtostopowicza. Kolejnym minusem są wypełnione po brzegi mariny łodziami, które płyną na takie zawody. Skutkuje to bardzo małą ilością potencjalnych jachtów które mogą Cię wziąć lub skutkuje to staniem jachtów przed wejściem do mariny. Za to jeśli uda Wam się załapać na jacht biorący udział w ARCu to możecie być pewni, że nic Wam się nie stanie. Przede wszystkim płynie się w kupie. Jakiś jacht ma dziurę? Od razu ktoś podpłynie pomóc. Chwilę później (to znaczy tak do kilkunastu godzin) pojawią się służby ratownicze zabezpieczające zawody. Ponadto będziecie mieli okazję uczestniczyć w wielu wykładach oraz imprezach, gdzie poznacie wspaniałych ludzi. Ci ludzie mogą się przydać na przykład na Karaibach, żeby podrzucić Was na inną wyspę czy nawet na inny kontynent. To naprawdę fajne wydarzenie.

Więcej o sezonach żeglarskich możecie poszukać na poniższych stronach:
https://pl.travel2w.com/pl2006-when-is-hurricane-season-a-worldwide-guide
https://marekkramarczyk.com/jachtostop-jak-zeglowac-za-darmo/
http://www.cruiserswiki.org/

Pokazowa akcja ratownicza na ARCu
ARCowe warsztaty z tratwą ratunkową i pasami bezpieczeństwa.
Język

Chcąc, nie chcąc, język angielski jest podstawą. Większość żeglarzy posługuje się tym językiem. Nie trzeba znać specjalistycznych określeń na części jachtu – tego można się szybko nauczyć będąc na łodzi. Warto jednak umieć język angielski na poziomie komunikatywnym. Jest to o tyle ważne, że w sytuacji kryzysowej, gdzie wiatr szumi w uszach a fale przelewają się przez pokład podstawą jest dobra komunikacja.

Czy zatem jeśli nie potrafię języka angielskiego jestem stracony? NIE! Ale będzie Ci znacznie ciężej.

Innym językiem, który może się przydać jest hiszpański. Wielu latynosów mówi tylko w swoim języku, a jakby nie patrzeć to z Hiszpanii wypływa się na Wyspy Kanaryjskie (które też są hiszpańskie). Inne narodowości, takie jak Francja czy Niemcy posługiwały się językiem angielskim za to wielu hiszpanów zwyczajnie nie mówiło w innym języku. Oczywiście jeśli znasz tylko język polski to też możesz się załapać, gdyż nawet pod banderami obcych państw nierzadko można spotkać Polaka. Jeśli znasz jakikolwiek inny język, a w szczególności francuski lub niemiecki, to też nie jesteś stracony, gdyż te nacje bardzo często pływają po świecie.

Poszukiwania

Skoro już wiesz kiedy łapać jachtostop, to warto skupić się na tym jak go łapać. Pierwszym skojarzeniem osób niewtajemniczonych jak wypowiadam słowo jachtostop jest stanie na boi czy pomoście z wyciągniętym kciukiem. Jak zapewne intuicyjnie czujecie: tak się nie da. Zatem jak szukać?

  1. Ogłoszenia – warto zacząć od rozwieszania ogłoszeń na słupach, w bosmanatach, marinach itd. Należy przy tym pamiętać, żeby rozwieszać je w odpowiednich miejscach. Zazwyczaj w biurze mariny lub w bosmanacie wisi tablica korkowa lub jest specjalny segregator, gdzie można wrzucić swoje ogłoszenie czy CV. Dodatkowo wiele okolicznych barów ma miejsce przeznaczone na takie ogłoszenia.
    Moje ogłoszenie w marinie na Lanzarote
  2. Internet – można również szukać okazji na różnego rodzaju stronach temu poświęconych (np. crewseekers.com, findacrew.net). Dodatkowo są grupy na facebooku, które ułatwiają takie szukanie. Przykładowo, ogłoszenia pojawiają się na grupie “Jachtostopowicze czyli my” albo “Wolna koja”.
  3. Pytanie w marinach – jednym z najbardziej, moim zdaniem, sensownych sposobów, jest chodzenie po jachtach i pytanie. Żeglarze z reguły są bardzo otwartymi ludźmi. Wielu z nich sama do Ciebie zagada, zanim zdążysz się obrócić w ich stronę (wyjątkiem może być szczyt sezonu, kiedy 100 takich jak Ty szuka transportu).
    Oczywiście rozmawiając z nimi osobiście wyrabiają sobie o Tobie opinię. Warto więc zrobić dobre wrażenie. Jak?
    • Uśmiech łamie wszelkie bariery. Pytaj z uśmiechem. 
    • Ubierz się schludnie. Nie noś brzydkich, podziurawionych spodni czy t-shirtów. Ubierz coś co założyłbyś wychodząc do baru ze znajomymi. Nie musi być to koszula i eleganckie spodnie, tylko zwyczajne ładne, niedziurawe i najlepiej niesprane ciuchy. 
    • Nie noś starych podartych butów. Możesz ubrać klapki lub nawet chodzić bez butów po marinie. Niestety wielu ludzi patrzy na to w czym chodzisz i jak się ubierasz.
    • Bądź czysty. Może się to wydawać głupie, ale wielu żeglarzy zwraca na to uwagę. Jacht to czyjś dom, a większość ludzi nie chce mieć bezdomnego, brudnego i śmierdzącego w swoim domu. Oczywiście przepływając później ocean nie myjemy się codziennie ale to inna bajka. Teraz chcesz coś złapać. Potem se pośmierdzisz 😀
    • Najlepiej nie noś dredów. Brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Większość ludzi, z którymi rozmawiałem na wstępie odrzucała ludzi z dredami. Zapytany o to jeden z kapitanów, odparł, że kojarzą mu się z brakiem kultury, brudem, wszami itd. Wiem, że nie ma to podstaw, ale jeśli chcesz zwiększyć szanse to brak dredów z pewnością pomoże.
    • Nie obnoś się z tatuażami i tunelami. Zasada działa dokładnie tak jak w przypadku dredów. My wiemy, że to nie świadczy źle o człowieku, ale wielu żeglarzy o tym nie chce wiedzieć.
    • Bądź kulturalny. Jacht to czyjś dom, a wchodząc do czyjegoś domu bądź stojąc u niego na placu powinieneś zachowywać się kulturalnie, ściągać buty wchodząc na jacht, nie krzyczeć, nie pukać bez przerwy w jacht itd.
    • Nie pal! – wielu żeglarzy pali, ale i wielu nienawidzi palenia. Jeśli chcesz zwiększyć swoje szanse, to zwyczajnie powstrzymaj się od palenia lub rób to w miejscach, w których nie będziesz bardzo widoczny. Dym papierosowy czuć w ubraniach dlatego przypilnuj się, abyś nim nie śmierdział.
    • Nie włamuj się do mariny. Wejdź za kimś, albo po prostu czekaj przed bramką i poproś kogoś aby i Ciebie wpuścił. Nie przeskakuj przez płot ani nie rób podobnych rzeczy. Potraktuj to jako prywatne osiedle, na którym nikt nie chce mieć intruzów. Skakanie przez płot może zmniejszyć zaufanie do Ciebie.
    • Nie zmyślaj. Na jachcie szybko wychodzi brak umiejętności. Może to prowadzić do niezłych akcji, szczególnie w kryzysowej sytuacji. Szczere powiedzenie, że czegoś nie potraficie będzie działało zdecydowanie lepiej niż zmyślanie. Pamiętajcie, że plotki się szybko rozchodzą… i ewoluują. Zła plotka puszczona w świat po takim kłamstwie może nieźle zablokować dalsze możliwości.
    Łodzie stojące przed wejściem do mariny przed rozpoczęciem ARCu
    Klaudia i Karol szukający łodzi
  4. Radio – jeśli udało Ci się zaprzyjaźnić z kimś, kto ma jacht, możesz poprosić o użyczenie radia, aby zapytać czy ma ktoś miejsce na jachcie. Ponadto w niektórych marinach (np. na Sint Maarten) jest specjalna godzina na ogłoszenia. Wchodzi się na odpowiedni kanał o odpowiedniej godzinie i można posłuchać czy ktoś potrzebuje pomocy na jachcie lub też można samemu zapytać.
  5. Zbyszek wiszący na radiu w oczekiwaniu na ogłoszenia. Na łódź udało nam się załapać dzięki koleżance, poznanej na Wyspach Kanaryjskich.
  6. Praca – nawet jeśli ktoś nie ma miejsca dla Ciebie na jachcie możesz zapytać czy nie ma jakiejś pracy. Plotki w środowisku żeglarskim rozchodzą się bardzo szybko (równie szybko potrafią ewoluować w niekontrolowany sposób), dlatego jeśli dobrze wywiążesz się ze swojej pracy to szybko się wieść rozejdzie, żeś solidny gość, a to zwiększa szanse na znalezienie jachtu – ja tak miałem i szukając drugi raz jachtu niemalże od razu przeskoczyłem z jednego na drugi. 
  7. Ja pracujący na jachcie
    Pomagamy w serwisowaniu jachtu, na którym mogliśmy mieszkać na Karaibach
  8. Kontakty – czy tego chcesz czy nie, kontakty zawsze się przydają i ułatwiają życie. Nawiązuj ich jak najwięcej, pokazuj się z dobrej strony i niestrudzenie szukaj swojej okazji. Kontakty możesz nawiązywać poprzez rozmowy w marinach (chociażby przy szukaniu jachtu), poprzez szukanie pracy czy podczas siedzenia w okolicznych barach oraz braniu udziału w imprezach. Nie ważne czy zagadujesz do innego jachtostopowicza, do barmana, załoganta czy kapitana. Każdy kontakt może prowadzić do innego.
Grill znajomego od kolegi
Impreza na jachcie od znajomych
Żeglarskie knajpy to świetny sposób na miło spędzony czas (w tym przypadku na śpiewaniu) i poznawaniu nowych ludzi
Wieczorne integrowanie się na Gran Canarii
Nasza super ekipa z Gibraltaru. Chciałbym cofnąć czas…

Kto decyduje kogo zabrać? Kapitan czy właściciel?

Kapitan i właściciel to nie zawsze ta sama osoba i warto o tym pamiętać. Kto ma decydujące zdanie o tym czy zostaniecie przyjęci na jacht? Ostateczne zdanie ma zazwyczaj właściciel, gdyż to on płaci kapitanowi. Znam przypadki, kiedy to kapitan został zwolniony bo nie podobali mu się jachtostopowicze, których polubił właściciel. Na ogół jednak to kapitan zna się na łodzi i pływaniu, więc nierzadko to on decyduje o tym kogo zabierze, szczególnie jeśli jest sam i musi sobie zebrać załogę.

Ile trwa szukanie?

Możecie mieć szczęście i niemalże od razu popłynąć tak jak zdarzyło się to Przemkowi Skokowskiemu (Autostopem przez życie) a możecie mieć nieszczęście i nic nie złapać. W moim przypadku pierwszy jacht złapałem 4 dnia poszukiwań (było to jeszcze z miesiąc przed sezonem), kolejny po jednym dniu, a kolejny w środku sezonu po tygodniu (choć łatwo nie było). Znam ludzi, którzy są kapitanami i przeprowadzają jachty a miały problem ze złapaniem jachtostopu w sezonie (ostatecznie po dwóch miesiącach poszukiwań popłynęli ale musieli płacić za jedzenie). Znam i takich co szukali przez tydzień, zrobili sobie kolejny tydzień przerwy i pierwszy jacht do jakiego podeszli po przerwie ich zabrał. Za to inni, którzy przez ten tydzień szukali, nie mieli łodzi przez kolejne 2 tygodnie. Zatem musicie się przygotować nawet na dwumiesięczne poszukiwania, ale z reguły idzie szybciej.

Ile trwa okres przed wypłynięciem?

Jeśli już złapaliście jacht to nie znaczy, że zaraz wypływacie. Na ogół jest mnóstwo rzeczy do roboty wokół jachtu, które trzeba zrobić. Czasem wiąże się to z czekaniem na przesyłkę co jeszcze bardziej wydłuża ten okres. Poza tym trzeba kupić jedzenie, załatwić papierkowe sprawy itd. Do tego dochodzi oczekiwanie na sprzyjające wiatry. Owszem, możecie załapać się na rejs od razu, ale to zwykle są rejsy przybrzeżne lub krótkie. Miałem podobną propozycję. Grupa młodych Polaków płynęła z Gibraltaru do Polski: “Za godzinę wypływamy, płyniesz z nami?”. Na trzytygodniową lub nawet sześciotygodniową wycieczkę raczej tak się nie załapiecie. Co najwyżej z Gibraltaru na Kanary. Należy liczyć, że taki okres czekania trwa zwykle tydzień lub dwa tygodnie ale i miesiąc może się zdarzyć.

Ile trwa rejs?

To zależy gdzie i tu nie ma jednej odpowiedzi. Wszystko zależy od wielkości jachtu (im większy tym szybszy) oraz od wiatrów. Jeśli nie ma sprzyjających wiatrów to można stać w miejscu lub nawet oddalać od celu. 

Orientacyjnie mogę napisać, że: przepłynięcie z Gibraltaru do Ceuty to 3 godziny. Przepłynięcie z Gibraltaru na Kanary to 4-8 dni. Przepłynięcie z Kanarów na Karaiby to 2-5 tygodni (średnio dwadzieścia kilka dni, ale gdy nie ma wiatrów to może być nawet 6 tygodni; W moim przypadku rejs Gran Canaria – Saint Martin trwał 18 dni). Przepływanie Pacyfiku to też co najmniej 5 tygodni. Myślę, że średnio możecie liczyć prędkość 4-6 węzłów. (Jeden węzeł to mila morska (1852m) na godzinę.)

Bezpieczeństwo

Ostatnia kwestia jaką poruszę to bezpieczeństwo. Bynajmniej nie musicie się bać, że ktoś Was zabije na środku oceanu. Owszem, może się zdarzyć ostre starcie, a wtedy nie bardzo jest jak uciec, ale to rzadkość. Aby zminimalizować jakiekolwiek przykre sytuacje warto poznać załogę oraz kapitana przed wypłynięciem. Czasem wystarczy posłuchać plotek. Może zdarzyć się i taki kapitan, co mówi, że płynie za chwilę, bierze za darmo a nawet dopłaca tylko trzeba coś wyremontować. Ostatecznie sam chleje na umór a Tobą się wysługuje.

Spotkanie osoby, która zrobi Ci krzywdę graniczy z cudem, ale warto znać numer rejestracyjny jachtu i personalia kapitana oraz warto posłać je osobie, będącej na miejscu. Wiele jachtów korzysta z łączności satelitarnej, dzięki której można w dowolnym momencie za pomocą specjalnej strony internetowej i kodu zobaczyć gdzie jest jacht.

Innym aspektem bezpieczeństwa na jachcie jest jego wyposażenie. Szansa, że akurat Wasz jacht zatonie jest jak wygrana w totka. Przepisy regulują co powinien mieć jacht komercyjny aby był bezpieczny. Większość ludzi stosuje się do tych zaleceń ale są i tacy, którzy kompletnie nic nie mają. Włącznie z brakiem radia. Te elementy mogą się przydać zarówno w przypadku niepowodzenia podczas sztormu, wypadnięcia za burtę czy zwykłego uderzenia w kontener. Zatem co powinien mieć jacht, aby w razie sytuacji kryzysowej zwiększyć swoje szanse na przeżycie?

-radio (UKF lub po ang. VHF) – czyli nic innego jak darmowy środek komunikacji z okolicznymi jachtami (w zależności od wykonanej technologii może to mieć zasięg mniej więcej taki jak daleko sięga wzrok lub znacznie, znacznie większy.

-ubezpieczenie – każdy jacht powinien mieć ubezpieczenie (a nie każdy ma) OC oraz NNW. Jest to o tyle ważne, że w przypadku wzywania pomocy, trzeba będzie za nią zapłacić. Akcje ratunkowe na środku morza nie są tanie. Czasem może pomóc okoliczny jacht (i tak najczęściej to wygląda, że pierwszej pomocy taki jacht lub statek udziela, bo dopłynięcie lub dolecenie z brzegu może zająć nawet kilka dni). Co powinno mieć takie ubezpieczenie? Przede wszystkim ludzie ubezpieczają jachty ale dla nas ważniejsza jest ilość osób ubezpieczona na jachcie. Pamiętajcie, że ubezpieczenie jest obwarowane pewnymi wymaganiami. Np. ubezpieczalnia nie pokryje kosztów naprawy innego jachtu jeśli go uszkodzimy będąc pod wpływem alkoholu. Praktycznie każdy ubezpieczyciel jachtu nie gwarantuje ubezpieczenia kiedy przepływamy ocean podczas sezonu huraganowego. Tych rzeczy może być więcej, ale te są chyba najważniejsze.

-Pneumatyczna tratwa ratunkowa z ważną datą – wiele jachtów ma tratwę ratunkową, ale data ważności minęła wiele lat temu. Nie warto się pchać w taki jacht. To tratwa jest naszym ostatecznym ratunkiem w przypadku zatonięcia jachtu. Przekroczony termin daty ważności może skutkować nie otworzeniem się tratwy a tym samym śmiercią z wychłodzenia w oceanie jak w filmie Tytanic (nawet jeśli jesteśmy na równiku to ocean jest całkiem zimny). Co więcej, tratwa ta musi być w łatwo dostępnym miejscu. Najlepiej jeśli jest przyczepiona gdzieś w kokpicie lub na śródokręciu. Pod żadnym pozorem nie powinna być schowana głęboko na jachcie lub w kokpitowych schowkach. Przeżyłem w życiu dwa sztormy, to mega mało, ale wiem jak wygląda sytuacja na jachcie, gdy łódź giba się na wszystkie strony a żeglarz dostaje uderzenie od wody przelewającej się przez pokład. Jacht potrafi zatonąć w dwie minuty i jedyne na co wtedy macie czas to na wybiegnięcie na pokład, zwolnienie tratwy i wyskoczenie. PS. Pamiętajcie, że tratwa musi jeszcze potrafić pomieścić wszystkie osoby biorące udział w wycieczce.

-koła ratunkowe – najlepiej jeśli są dwa, a jeszcze lepiej jeśli jedno jest ze świecącą pławą.

-pasy ratunkowe i kamizelki ratunkowe – kamizelki wszyscy znają i czają bazę, natomiast o pasach “ludzie z lądu” mogą nie zdawać sobie sprawy. Pasy ratunkowe zakłada się w przypadku chodzenia po jachcie podczas burzliwej pogody. Powinny one mieć dwa wąsy, dzięki którym można przepinać się między elementami jachtu podczas chodzenia po pokładzie. Pasy zabezpieczą nas przed wypadnięciem za burtę w razie nieoczekiwanego stracenia równowagi. Mają jeszcze jedną ważną cechę – są ładowane pneumatycznymi nabojami, dzięki czemu po wpadnięciu do wody od razu się napompują a Wy spokojnie będziecie mogli unosić się na wodzie. Ktoś pomyśli, to w takim razie czemu nie nosi się kamizelki? Odpowiedź jest prosta – krępuje ruchy.

-rakiety spadochronowe i pława dymna – rakiety to taki fajerwerek, który wzbija się do góry i chwilę świeci nad nami. Strzela się nim pod wiatr (żeby rakieta podczas wybuchu była nad nami) oraz co ważniejsze – strzela się nią tylko i wyłącznie wiedząc, że ktoś nas zauważy (czyli najlepiej gdy widzimy światełka na horyzoncie). Pława dymna służy głównie do zlokalizowania nas na środku morza z powietrza. Również używamy w przypadku zauważenia helikoptera czy innego środka ratunkowego.

-radiopława EPIRB – to jedna z ważniejszych rzeczy na jachcie. Wyobraźcie sobie, że uderzyliście w kontener. (Nie martwcie się. Takie sytuacje zdarzają się tak rzadko jak wygrana w totka.) Uderzenie było na tyle niefortunne, że jacht w dwie minuty poszedł na dno. Mieliście czas zabrać tylko dokumenty (które powinny być w łatwo dostępnym miejscu), i wyczepić tratwę ratunkową. I co dalej? Skoro można przepłynąć ocean nie widząc żadnego jachtu na horyzoncie to prawdopodobieństwo, że ktoś nas zauważy i uda nam się wezwać pomoc jest nikłe. Wtedy z pomocą przychodzi radiopława EPIRB, która uaktywnia się po zalaniu wodą. Można ją też włączyć ręcznie. Nadaje sygnał ratunkowy z przybliżoną lokalizacją i identyfikatorem łodzi oraz świeci. Mając ją na łodzi, możemy być pewni, że ktoś zacznie nas szukać. Nawet jeśli nie uda się jej wziąć na tratwę, to przynajmniej wyśle sygnał z zatopionej łodzi. 

gaśnica – chyba nikomu nie muszę tłumaczyć, że spalona łódka nie jest najlepszym środkiem transportu (chyba że chcemy się dostać na dno oceanu). Gaśnica posiada w sobie specjalną mieszankę, która chroni przed zwarciem czy zapaleniem się oparów. Woda to słaby pomysł do gaszenia pożaru, szczególnie kiedy dookoła jest mnóstwo urządzeń elektronicznych czy kabli.

-oświetlenie jachtu – może to bzdurne, ale w nocy na oceanie, przy sztormowej pogodzie albo chociażby tylko przy zachmurzonym niebie, niewiele widać. Zderzenie się dwóch łodzi na środku takiego akwenu jest niemalże niemożliwe ale pływając przez cieśniny czy tereny przybrzeżne głupio byłoby się z kimś zderzyć bo obaj nie mieliście światła. Czasem stosuje się praktykę oszczędzania energii w nocy na oceanie poprzez wyłączanie tych świateł, ale zwykle wtedy działa radar. Inna sprawa to bezpieczeństwo – jeśli jacht jest cały, ale ktoś potrzebuje pomocy z zewnątrz to zdecydowanie łatwiej jest podpłynąć do takiego jachtu, bo się go zwyczajnie widzi. Swoją drogą jest to obowiązkowe wyposażenie.

-apteczka – zazwyczaj jest apteczka na łodzi, a nawet jeśli nie ma, to Ty jako odpowiedzialna osoba powinieneś mieć takową ze sobą.

Czy powinienem poczytać o żeglowaniu przed szukaniem?

Oczywiście, że warto sobie poczytać co nieco o żeglowaniu. Przydatne mogą się okazać takie węzły jak węzeł knagowy, rożkowy, płaski (oraz płaski z pętelką), ratowniczy i sztyki. Węzły będą Wam służyły cały czas. Czy to do przestawiania odbijaczy, czy to do cumowania czy też do stawiania żagli. Jeśli chcecie zabłysnąć już na wstępie, to jest to fajny element. Teoria żeglowania, nawigacja, wzywanie pomocy, opis części na jachcie, oznaczenie świetlne boi, jachtów itd. To wszystko może się okazać przydatne, ale i bez tego dacie radę.

PS. Zapamiętajcie frazę “a little red port left in the bottle”, która nawiązuje do nazewnictwa stron jachtu. Oczywiście anglicy nie mogą mieć lewa i prawa burta tylko mają “port side” i “starboard site”. Powyższe zdanie, poprzez grę słowną, pozwala nam w łatwy sposób zapamiętać, że lewa strona (left) jest nazywana w języku angielskim jako “port”. Dodatkowo w zdaniu mamy informację, że na wodach morskich lewa strona jest oznaczana przez kolor czerwony (tym samym lewa burta jachtu ma czerwone światło, a prawa zielone).

Gotowi? To stopy wody pod kilem! Pochwalcie się w komentarzach jakie macie plany lub gdzie byliście jachtostopem i jakie przygody Was spotkały 🙂

Nasza mała ekipa oczekująca na lepsze wiatry
Czekanie na kuriera to świetna okazja, żeby przepłynąć się na drugi brzeg cieśniny Gibraltarskiej
A gdy nie ma co robić to się wisi na hamaku, obserwuje łodzie i czyta książkę
Rozpoczyna się Atlantycka przygoda!
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Ja z Silvą gramy w szachy a Zbyszek czyta o całkach… 😀
O braku jedzenia na morzu nie ma co myśleć – łowienie ryb lub zbieranie ich z pokładu zawsze wychodzi.
Zawsze się coś popsuje. Nam popsuły się panele fotowoltaiczne… (Nie udało się tego naprawić. Prawdopodobnie nie działały już wcześniej.)
Żeglarskie obowiązki – mycie naczyń.
Za sterami katamarana
Po kilku dniach na morzu odbija!

Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *