W bibliotece siedziałem tak długo, że obsługa delikatnie musiała mi powiedzieć, że za chwilę zamykają. Ulotniłem się więc do portu w La Linei zahaczając standardowo o marinę na Gibraltarze. Tego dnia wziąłem również zimną kąpiel w oceanie.
Być może jest to kwestia prądów, ale w zatoce między Gibraltarem a La Lineą woda jest okropnie zimna. Wziąłem prysznic (dzięki Bogu w Hiszpanii mają słodką wodę w przyplażowych prysznicach) i umówiłem się z Polakiem, że pójdziemy do weterynarza po paszport dla jego psa.