#48 Salento, Jardin, Medelin, Guatape

Z powodów utrudnień na drodze (a ściślej rzecz ujmując, z powodu zasypanej drogi przez lawinę) kupiony mi autobus przyjechał do Cali o 23 w nocy. Jest to miasto leżące na 10 miejscu na liście najbardziej niebezpiecznych miast świata (w 2015 roku wg. Meksykańskiego spisu o czym de facto dowiedziałem się 3 miesiące po powrocie). Szukałem miejsca na rozłożenie się i bycie niezauważonym przemierzając korytarze dworca autobusowego. W jakimś ciemnym korytarzu szła dziewczyna. Mijając mnie padły jakieś słowa z jej ust, których nie zrozumiałem.

  • Słucham? – zachęciłem ją by powtórzyła.
  • N.. nie ważne. Ale ty masz piękne oczy.
  • Ale nie to, to poprzednie, bo nie słyszałem – zostałem zbity z tropu.
  • Nie ważne. Takie piękne niebieskie oczy… – odparła rozmarzona po czym odeszła z  głową w chmurach.

Początkowo chciałem rozbić się w parku ale policjant zakazał mówiąc, że jest tam bardzo niebezpiecznie. W kolejnym parku trafiłem na ochroniarzy. Nie bardzo wiedziałem czy to ochroniarze czy jacyś dilerzy ale mieli krótkofalówki, na których cały czas ktoś nadawał. Zapytałem o bezpieczne miejsce a oni odradzili spanie gdziekolwiek w Cali. Zaprowadzili mnie na inny komisariat policji by ich poprosić o pomoc. Tam na szczęście jeden z policjantów rozumiał ideę bycia podróżnikiem. Wytłumaczył to drugiemu, nieprzychylnemu mojemu stylowi podróżowania, policjantowi i dogadali się z ochroniarzami banku bym mógł rozbić się pod kamerami i by mieli na mnie oko. Oczywiście przed świtem musiałem stamtąd iść.

Wkrótce dojechałem do Salento. Miasteczka, nieopodal którego jest miejsce z ogromnymi palmami (Valey Cocora). Spanie tam w namiocie graniczy z cudem. Policjanci wygonią Was z każdego miejsca (o ile nie jest to prywatne pole namiotowe). Można rozbić się w lesie jak zrobiłem to ja (na południe od stadionu). Trzeba przeskoczyć drut kolczasty. W nocy ktoś mi tam chodził do domku ukrytego w lesie. Napędził mi niezłego stracha stojąc przy moim namiocie i sapiąc ciężko. Dookoła Valle Cocora jest wiele tras turystycznych. Bardzo popularne jest zwiedzanie okolic na koniach. Wejście do doliny na szlaki jest darmowe.

Valle Cocora – wielkie palmy porastające górskie pastwiska.

Kolejnym miastem jest Jardin de Antioquia. Bardzo kolorowe i piękne miasteczko. Nieopodal jest pomnik Chrystusa i parę wodospadów. Autostopem najlepiej dojechać tam od strony północnej. Tj. La Pintada, Hispania, Jardin. Od południowej utkniecie w Riosucio. Jeździ tam mało samochodów i w porze deszczowej nie jeżdżą od popołudnia ze względu na niebezpieczeństwa związane z lawinami błotnymi, nieprzejezdnymi drogami itp. Autobus z Riosucio do Jardin kosztuje 20 000 peso. Darmowy internet jest na rynku a przy informacji turystycznej znajduje się miejsce na podładowanie telefonów (są zwykłe gniazdka (ichniejszy typ) i gniazda USB). Koszt kolejki linowej na górę z Chrystusem to koszt 3000 peso (ok 1$), ale warto przejść się tam piechotą. Prowadzą tam dwie ścieżki, które z uśmiechem na ustach przedstawi Wam pan w informacji turystycznej.

NIE POLECAM SPANIA W PARKU W BOLOMBOLO. To tam zostałem po raz pierwszy podczas tej podróży okradziony. Mogłem mieć akurat pecha, ale jest tam wiele innych bezpieczniejszych miejsc, takich jak stacja benzynowa.

Kościół w Jardin de Antioquia.
Kościół w Jardin od środka.
Ulice Jardin.
Piękne auto
Hotel z restauracją.
Gniazdka i darmowy internet w centrum Jardin.
Tak wygląda namiot po włamaniu.
Otworzony rozgrzanym nożem.

Miasto Pablo Escobara czyli Medelin nie zachwyciło mnie jakoś szczególnie. Kolejne miasto na mojej liście. Wyróżnia się spośród innych miast pomnikami grubych i nagich kobiet. Cała Kolumbia uwielbia Medelińskie kobiety za ich kształty. Tam przyszło mi kupować kolejny telefon i muszę przyznać, że tak wspaniałej obsługi nigdzie nie miałem. Koleś nie zszedł z ceny ale był mega uczciwy. Cena była dobra ale ja chciałem zejść jeszcze niżej tłumacząc, że muszę kupić szkło hartowane, ładowarkę i etui. Ten powiedział, że ceny nie obniży ale wszystkie te rzeczy dostanę. Ponadto udostępnił mi wi-fi, naprawił starą ładowarkę i kupił typowy dla okolic Medelin posiłek – czyli mazamorra (gotowana kukurydza w mleku z dodatkiem paneli).

Co ciekawe wszyscy sprzedawcy byli tam uczciwi. Na większości wystawek były ceny. Jest to niebo a ziemia w porównaniu z Peru gdzie widząc białego cena automatycznie skacze o połowę w górę (nawet jeśli cena jest widoczna na telefonie…).

W Medelin, gdy zapada zmrok, trzeba mieć się na baczności. Gangi choć skutecznie osłabione wciąż tam działają (są 3). Gdy pytałem policję czy droga, którą chcę iść jest bezpieczna, ta odpowiadała, że jest noc i nie radzą. Co ciekawe, na tej drodze było mnóstwo patroli policyjnych a mimo to odradzali (polecali przejechać się metrem). Przeszedłem się, miałem 1500 peso w kieszeni i żyję. Choć niemalże potykałem się przez patologię mieszkającą pod nadziemnym metro i próbującą sprzedawać kradzione rzeczy. Tylu szemranych ludzi nigdy nie widziałem w jednym miejscu. PAMIĘTAJCIE, ŻE ZA DNIA TO MIASTO JEST SUPER BEZPIECZNE! Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Oczywiście uważajcie na kieszonkowców i nie włóczcie się po nieturystycznych i odludnionych miejscach – ale to podstawowe zasady bezpieczeństwa w podróży.

Z Medelin warto uderzyć do Guatape, czyli kolejnego pięknego, kolorowego miasta, które słynie ze swojej ostańczej skały (Piedra del Peñol). Za wejście na nią trzeba zapłacić 15 000 peso (ok 6$). Do tego jest tam wielki zalew a wraz z nim różne atrakcje wodne. W okolicy znajduje się też Relica del Penol czyli rekonstrukcja zalanego przez zalew miasta.

Porada dla poszukiwaczy spokoju a nie turystycznych miejsc: Po drodze z Medelin do Guatape jest wodospad i fajne miejsce na kąpiel – musicie pytać miejscowych o to. Idzie (lub jedzie) się tam 15 minut z Marinilla. Jest to dobre miejsce na odpoczynek.

Widok na Piedra del Penol.
Więc chodź pomaluj mój świat.
Kolorowo jest wszędzie
Kościół w Guatape.
Ulice Guatape.
Domki

2 thoughts on “#48 Salento, Jardin, Medelin, Guatape

  1. W Medellin warto przejechać się tzw. cable car, czyli taka kolejka górska, która u nich służy za transport publiczny. Celem stworzenia takiego środka transportu była chęć zintegrowania biedniejszych i bardziej oddalonych dzielnic z centrum miasta (ze względu na górzystą okolicę przebycie niewielkiej odległości zajmuje sporo czasu, ponieważ drogi idą zazwyczaj naokoło gór). Kolejna rzecz – bardzo turystyczna w sumie – to 13. dzielnica (comuna 13). Pomimo turystycznego charakteru nie zawiodła mnie – miałam mnóstwo swojego ulubionego graffiti. Ostatnia rzecz – i tu powiem szczerze, że pluję sobie w brodę, że dowiedziałam się o tym miejscu tak późno – to park Arvi, do którego dojazd kolejką zajmuje ok. 15 minut. Sama jazda jest interesująca, bo ma się pod sobą widok na drzewa i dziką roślinność. Dodatkowo park jest tak duży, że warto wybrać się tam z namiotem i pochodzić po różnych szlakach.

    Pozdrawiam,
    Daria

    Odpowiedz

    1. Dzięki za super komentarz 🙂 Przyznam szczerze, że o tych rzeczach nie wiedziałem podczas pobytu w tamtych okolicach i dowiedziałem się o nich stosunkowo niedawno. Z kolejki prawdopodobnie bym i tak nie skorzystał, bo oszczędzałem jak mogłem, ale reszta była w zasięgu. Niestety, tak to jest kiedy jedzie się na żywioł i niespecjalnie planuje swój pobyt w danych miejscach (szczególnie w dużych miastach, którymi byłem już trochę zmęczony).

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *