Las Lajas to pierwsze miejsce jakie odwiedziłem w Kolumbii. Jest to mała wioska mająca na swoim koncie cud. Niespełna 300 lat temu wędrowała tam głuchoniema dziewczynka. Wlazła do jaskini a tam objawiła się jej Matka Boska. Wydarzenie to, tak nią wstrząsnęło, że odzyskała mowę (o ile przy byciu niemową od dziecka można mówić o odzyskiwaniu mowy). W jaskini znaleziono malowidło Matki Boskiej trzymającą dziewczynkę namalowane nieznanymi ówczesnym naukowcom farbami.
100 lat temu rozpoczęto budowę Sanktuarium, która trwała blisko 40 lat. Budowla sama w sobie jest imponującą konstrukcją! To trzeba zobaczyć. Zbudowane w kanionie sanktuarium nosi nazwę Sanktuarium Matki Boskiej Różańcowej Na Skałach. Wchodząc do niższych poziomów świątyni przenosimy się w całkiem inny wymiar. Kolorowe światła rzucane przez witraże i mrok działają na wyobraźnię.
Dookoła jest parę punktów widokowych, wielki pomnik Archanioła Gabriela i wodospad.
W Ipiales można zjeść typowy dla Andyjskiej kultury przysmak czyli świnkę morską z grilla. Kosztuje to 30 000 peso czyli jakieś 13 dolarów.
Stąd łatwo dostać się do Pasto. Samo miasto mnie nie przekonało do siebie. Ot parę muzeów, w tym muzeum karnawału. To co przyciąga turystów w te rejony to Laguna de la Cocha. Niedaleko za laguną w stronę Mocoa biegnie Kolumbijska droga śmierci. Ta, choć nieznacznie ustępuje miejsca swoim pięknem Boliwijskiej, to jest równie niebezpieczna. Nie mniej jednak z Boliwijskiej nie miałem okazji widzieć dywanu drzew Amazońskiej dżungli. Z resztą z tej Kolumbijskiej też niedługo mogłem podziwiać ten widok z powodu chmur. Jechaliśmy szerokim kamperem (wyglądał jak przerobiony pickup) i miejscami było miejsca na styk. Często po barierkach energochłonnych zostawały tylko drewniane patyki owinięte taśmą. Taki jest urok dróg w górach, które cały czas się osuwają. Jeśli będziecie mieli szczęście to spotkacie pasącego się tam, jakby nigdy nic, konia nad przepaścią.
A w Mocoa znajduje się wodospad na Krańcu Świata (Fin del Mundo). Po drodze jest mnóstwo innych wodospadów gdzie można się kąpać i skakać do wody. A gdy już dojdziemy do Końca Świata to zobaczymy panoramę na zalesioną Kolumbię z miasteczkiem na czele. Nieziemski widok. Pod Wami przepaść i wodospad a przed wami ten widok. Nieopodal znajduje się wodospad Ojo de Dios (Oko Boga). Wielu mówi, że należy tam iść z przewodnikiem ale i bez niego dacie radę. Przed pierwszymi wodospadami gdzie można się kąpać jest budka. Tam jest rozwidlenie. Idzie się ścieżką w prawo a następnie wzdłuż koryta strumienia. Dochodzi się do koryta rzecznego. Trzeba iść kawałek w górę rzeki a następnie przeskoczyć rzekę (trzeba skakać po kamieniach). Później w górę rzeki aż dojdziemy do wodospadu. (Polecam zobaczyć trasę na Wikiloc.) Warto zajrzeć w to urokliwe miejsce. Nie ma tam tylu turystów ilu jest na pozostałych wodospadach – na dobrą sprawę na 90% będziecie tam sami. Jeśli chodzi o moje preferencje to jest to najlepsze miejsce na odpoczynek i świetną zabawę wśród malowniczej okolicy.
Cena za wejście to 3000 peso (nieco ponad 1 dolara) ale jeśli wejdziecie tam popołudniu to nikt nie stoi na bramkach (ja wracałem około godziny 14/15 i już wtedy nikogo nie było). Po drodze jest mnóstwo pól namiotowych oraz restauracji prowadzonych przez lokalnych ludzi.
Miasto Mocoa w 2017 roku zostało zalane. Była tam ogromna powódź przez co pół miasta jest w rozsypce jednak mieszkańcy zdają się tym nie przejmować. Autobus z Mocoa do Pasto kosztuje 20 000 peso (około 8 dolarów).
UDANEJ ZABAWY!
Leave a comment