#40 Santa Cruz i szlakiem misji Jezuickich w Chiquitanii

“Santa Cruz to najbogatsza część Boliwii. Jest na tyle bogata, że rząd nie wspiera tego departamentu. Nie wspiera finansowo eksportu ani ludzi. Zupełnie tak jakby było to osobne państwo a to jednak wciąż ichniejszy departament.” Taką informację dostałem od mieszkańców tych rejonów.

Stolicą jest Santa Cruz de la Sierra, która została przeniesiona tam z Santa Cruz de la Vieja z powodu konfliktu z miejscowymi. Wbrew prawom natury obrzeża miasta są dużo ładniejsze. Zbliżając się do centrum jest coraz większy syf by na “rynku” wybuchnąć pięknem i czystością. Być może jest to spowodowane ekspansją miasta a skoro jest bogate to i rozbudowuje się na bogato.

Santa Cruz de la Sierra
No to jazda do Concepción

Niedaleko znajdują się misje Jezuickie. Teren ten zwany jest Chiquitanią (wym. Czikitanią).
Zwiedziłem tylko trzy miejscowości misyjne. Są to: San Jose de Chiquitos, San Javier oraz Concepción. Wszystkie miasteczka były piękne, spokojne i zadbane.

San José de Chiquitos podobnie jak wszystkie inne miasteczka misyjne jest małe ale schludne. Właściwie każde miasteczko ma wspólne cechy. Jedną z nich jest oczywiście kościół misyjny (najczęściej ze szkołą obok) oraz rynek (tzw. Plaza Principal), który jest w rzeczywistości parkiem.

W miasteczkach kościoły mają podobną budowę jednakże w San Jose de Chiquitos kościół jest wyjątkowy, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Składa się z cmentarza, kaplicy, kościoła oraz muzeum, które niegdyś było warownią rządową, biskupią itd. Jest to trzeci najstarszy w tym rejonie kościół i jako jedyny nie został zburzony co nadaje mu unikatowy charakter w skali światowej.

Kościół w San Jose de Chiquitos
Z innej perspektywy
I nocą…
Dziedziniec w środku.

Aniołki tam wyglądają jakby miały się rozpłakać, a figury wyglądają nieco jak zombie. Mimo to budowla robi wrażenie. W pobliżu znajduje się Santa Cruz de la Vieja, w której prócz marnych ruin są mrówki, jaszczurki, gekony i węże. Właściwie ruiny są doskonałe. Są tak doskonałe, że prawie ich nie ma.

Droga do Santa Cruz de la Vieja.
Bramy do rozpusty.
Smutne rzeźby.
Więcej smutasów
Smutas nr 3
Anioł zombie
Najsmutniejszy z najsmutniejszych 🙁
Przed siedzibą wojska.
Wyjątkowe drzewa ze specyficznym konarem – Toborochi.
Wyjątkowe drzewko bez szerokątnego obiektywu.


Kawałek dalej znajduje się punkt widokowy na okolicę i parki, gdzie można oglądać egzotyczną faunę i florę. A i jeszcze kawałek dalej jest najsuchszy las w Ameryce Południowej wraz z największym skupiskiem pum.

Kościół w Concepción wyróżnia się pięknie rzeźbionymi filarami, dzwonnicą i malowidłami. To trzeba zobaczyć. Standardowo jest i muzeum, ale tym razem podzielone na dwa osobne budynki. Wstęp dla obcokrajowców to 25bs a dla lokalnych 15. Ja stałem się lokalnym studentem i mój wstęp kosztował 10bs, za który i tak ja nie płaciłem.

Nieopodal znajduje się jezioro, które ma w sobie piranie. I TO TE MIĘSOŻERNE. Jest to świetne miejsce na grilla czy odpoczynek w prażącym słońcu.

Plaza Principal czyli park w Concepcion.
W muzeum znajduje się wszystko o Chiquitani włącznie z projektami kościołów, figurkami itp.
Jeziorko z piraniami.
A w restauracji znudzona papuga witająca nas hiszpańskim “hola” (“cześć”).

Można znaleźć w tych miejscowościach hostele w cenie 20bs (ok 3 dolarów). Niektóre będą miały nawet Wi-Fi (choć ciężko jest tam uświadczyć Wi-Fi nawet w knajpach).

Droga do Santa Cruz de la Vieja i do parku narodowego.

Droga z Santa Cruz de la Sierra jest bardzo dobra a autostop działa tam bez problemu (mnóstwo aut jeżdżących do Brazylii i z powrotem). Jedynie droga łącząca San Jose de Chiquitos z San Ignacio de Valesco jest drogą polną i nie jeździ tam zbyt wiele aut. Ale tak jak pisałem owe misje są w miarę podobne, a po zdjęciach widzę, że prócz wyjątkowym San Jose kościoły są wręcz takie same.

Dla porównania kościół w San Javier.
A czekając aż taksówka się zapełni można (nie)wygodnie siąść i pooglądać transformersów.
Busotaksi
“Flota” czyli autobus na dłuższe dystanse. Wygodna bestia.
A to wszystko dzięki niemu 🙂

I byłbym zapomniał: Wiedzieliście, że jukę się je? Jest to lokalny przysmak departamentu Santa Cruz.

PS. Smakuje jak jedno z warzyw, które wrzuca się do rosołu, ale które nie powiem. Musicie tu wpaść i sami się przekonać.

 

CIEKAWOSTKA: Gdzie idą nasze pieniądze przesyłane do Unii Jewropejskiej…?
I jeszcze Amerykański akcent czyli goście wyglądający jak Rednecki (wieśniaki) z USA sprzed parudziesięciu lat.

Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *